Parter czy piętro? (Niedziela Chrztu Pańskiego)
Wyobraźmy sobie, że stoimy przed drzwiami. Ktoś je nam otwiera od środka. Przed naszymi oczami długie pięknie oświetlone strome schody prowadzące wysoko w górę. Trudno doliczyć się tych schodów, ile ich jest, widać w oddali ale ciągle jednocześnie wydają się jakoś blisko na końcu tej wspinaczki drugie drzwi, za których widać jasność. Te mają klamkę i zamek na klucz, ale aby dojść do nich trzeba pokonać całą drogę. Co mam nam uzmysłowić ten obraz w dzień chrztu Pańskiego? Chrzest jest zaproszeniem Boga skierowanym w Jezusie do każdego z nas. Darem niezasłużonym danym z miłości. Czymś co rozpoczyna w naszym życiu drogę ku niebu. Coś co otrzymujemy bez zasług. To te drzwi otwierane tylko od środka. To jeszcze nie gwarancja nieba, to nie koniec starań, na tym nie można pozostać. Droga do nieba to nasze kolejne dni jak te schody, strome, bo droga Ewangelii w życiu i sumieniu nie jest łatwa ale wymagająca. Nie idziemy jednak po ciemku, bo Jezus jest światłem. Jeśli je zapalimy, nie zejdziemy z niej, nie spadniemy w przepaść, nie staniemy z lękiem w miejscu. Gdy wreszcie wejdziemy, możemy je otworzyć gdy staniemy przed nimi z kluczem łaski i miłości. Wejdziemy do nieba. Bez łaski znowu stajemy na parterze. W Polsce prawie wszyscy są ochrzczeni. Czy coś z tego faktu wynika? Bo prośba o chrzest dzisiaj wynika często z rozbiegu tradycji czy dla magicznego świętego spokoju by tylko zdrowie było, ale nie z szacunku i wypełnienia postanowień wiary. Zwiększa się statystyki, nie spada te 96 %, ale czy daje prawdziwe owoce wiary? Bo jest w nas poczucie, że coraz więcej nas i jednocześnie jakby mniej? Od chrztu w Jordanie Chrystus Pan rozpoczął swoją misję nauczycielską. Miał wtedy trzydzieści lat, gdyż dopiero od tego wieku zwyczaj żydowski pozwalał występować publicznie przed ludem i nauczać. Prosząc o chrzest dla dziecka stajemy dla niego w pierwszym rzędzie jako nauczyciele wiary: Szkoda że nie zawsze potrafimy wyrazić w naszych rozmowach te prawdę: że chrzest znaczy wiele, ale niewiele pozwoli osiągnąć bez żywej wiary człowieka. I świadomość, że to tej wiary mają doprowadzić ci, co o ten chrzest prosili, bo tak przyrzekli Bogu. Zostańmy z pytaniem: co dzieje się dziś w niebie, co myśli Bóg, jak dzisiaj udzielany jest w Kościołach chrzest. Widząc serca czy też niebo się raduje i Duch Święty ma jak działać? Bo udzielany jest bez względu na osoby, ale powinien być dany tym, co Boga się boją i postępują sprawiedliwie, a nie tym co szantażują dzieckiem i stwierdzeniem: co winne jest dziecko? Tak co winne jest dziecko, że ma takich rodziców? Świadomość że jesteśmy ochrzczeni coś znaczy? Kościół to ludzie ochrzczeni, szkoda, że największy tłum jest ciągle na parterze. Może zabrakło kogoś w życiu kto nauczyłby iść po schodach? Zachęcił, że warto. A przyrzekał coś innego? A wspominając przykład: jesteśmy na jakimś piętrze czy ciągle na parterze? Bo drzwi już dawno zostały uchylone.