Służba nie drużba (29 niedziela zwykła)

22620

Kim chcieliśmy być w życiu? Kim chcemy być?
Czy plany i marzenia się spełniły?

Zapewne wielu chciałoby mieć (tydzień temu majątek) dziś władzę, znaczenie, być pierwszym… to często te nasze ludzkie plany, ambicje i spełnione bądź nie spełnione nadzieje.

Masz mieć i coś znaczyć. Powie dziś nam ambicja, marzenia, bliscy.
Czy ktoś kiedyś nie marzył o tym, by być wielkim? I pierwszym? I coś mieć? Marzą dzieci, marzą i rodzice i chwalą się sukcesem dzieci. Bo kim mają być? Czy służba człowiekowi to cel najważniejszy? Czy kariera?

Dziś słowo Boże wydaje się nie do przyjęcia. To że władza uciska i męczy to tak. Tak się czujemy w wielu dziedzinach życia.

Chociaż to też takie niepoprawne na ten czas. Dziwne, że niby ma być służba a często władza staje się panowaniem. Raczej stawia siebie w centrum i zapomina o człowieku, myśląc o sobie. Mówi się o służbie, ale czujemy się zmęczeni bo natrafiamy na problemy i mur braku logiki, dobrej woli, życzliwej miłości, niemożności, braku ryzykowania sobą i ponadstandardowego wysiłku, gdy taka służba nie zawsze jest służbą, a cieszymy się, jak znajdziemy kogoś z powołania, jak ktoś służy naprawdę. Widzi nie petenta, klienta i wyborcę, ale człowieka.

Ale ten fragment o byciu sługą i niewolnikiem? To nierealne. Kto chce tak dla siebie? Dla dzieci? Naiwne. W oczach Jezusa trzeba stać się sługą i niewolnikiem miłości… nierealne.

Ależ tak i tak się dzieje. Jak Jezus aż po krzyż i miłość często ukrzyżowaną, w domu, w pracy – poświęcenie.  Ale dla świata to ciągle naiwność i strata. Zupełnie inna mentalność.

Czy służba dziś jest w cenie? Bycie sługą dla innych. Wręcz bycie niewolnikiem.

Raczej sługą nikt nie chce być. Choć życie powoduje, tzn. miłość rodzinna, poświęcenie zawodowe, obowiązek moralny, czyli ta miłość sama powoduje, że człowiek jest sługą. Właściwie wszędzie, gdzie ma się poświęcić drugiemu. Być dla niego ratunkiem, wsparciem. Czyli mu pomóc czy uratować.

Czy nie jest nim mama, chyba rzadziej tata czy dobry człowiek na którego pomoc można liczyć. Ktoś, kto się poświęca. Jest dyspozycyjny. Daje siebie. Rezygnuje a nawet ryzykuje sobą, zdrowiem, życiem, marzeniami i planami, daje siebie dla innych w różnych sytuacjach życia.

Ale dziś służba odmieniana jest przez wiele przypadków: więzienna, cywilna, prokuratorska, wojskowa, zdrowia, celna, kolejowa, strażacka,  itd. Także kościelna, misyjna, kapłańska. Tu jednak mniej chętnych na jedno miejsce. Modlimy się o pragnienie ducha chrześcijańskiej służby.

Ale służba i jej specyfika czy raczej hierarchiczność oznacza również władzę nad kimś. I ryzyko wykorzystania sytuacji.

Dziś modlitwa, by jeśli ktoś ma władzę i jest pierwszym potrafił być sługą i niewolnikiem. By liczyła się miłość. I drugi człowiek. Powołanie to inne słowo służby. Ale służba to niechciane w planach słowo. Pokusa, by pierwszym nie było moje ja i mój interes.

I nielubiane słowo. Bo oznacza, że niewiele zyskam. Czasem ulubione na tzw. pewną i ciepłą posadkę, by mieć pewność jutra, ale czy zawsze z nastawieniem służby? By jej nie lekceważyć?

W służbie by za mundurem, habitem, fartuchem itd. widzieć dobro człowieka, który przychodzi.  By ten za zasłoną opakowania służby też chciał i widział człowieka.

Zrzuca się dziś słowo służba – powołanie, bo wydaje się pracą niedocenioną społecznie. Bądź przestaje być służbą a staje się zawodem.

Bo mam zyskać więcej oraz za wszelką cenę.

Albo nastawienie obsługiwanych, że coś trzeba i się po prostu musi i byle co może być, bo przecież to takie piękne takie powołanie. Więc wielu się poddaje i nie wytrzymuje takiego zadania życia.

Bo nie każdy zrozumie, że służba oznacza dar z siebie duchowo, ale nie zwalnia z właściwej sprawiedliwej oceny wartości ludzkiej pracy wobec ryzyka i poświęcenia, dyspozycyjności.

Dlatego współcześnie coraz mniej mówi się tu i ówdzie o powołaniu a częściej o profesji i zawodzie. A jak ktoś ma służyć a nic z tego nie mieć to woli nie służyć. Bądź rezygnuje ze służby. I dziś często jest kryzys słowa służba i powołanie.

Jak często ciężko w Kościele znaleźć kogoś do służby Bogu. Bo się mało opłaca? Bo brak właściwej oceny i poczucia wartości bycia jako świecki dla Pana Boga.

A wiemy jakie to trudne.

Także nie dać odczuć swej władzy. Ale pokusa jest wielka, i jakże często zmienia się serce, gdy ma się znaczenie i władzę. Jak dziś nawet na drodze zawodowej dla swojego może szybciej, ale obcego człowieka niewielu chce zaryzykować i się poświęcić.  Jak czujemy się dobrze, gdy jest inaczej.

To wręcz nierealne. Bóg który jest pierwszym staje się przez krzyż niewolnikiem wszystkich. Ten który ma władzę w niebie staje się sługą wszystkich na ziemi. Służy sobą czyli poświęca się i daje się cały.

Zmienia się władza i zmienia się charakter służby. Nie zmieni się klimat bez nastawienia serca. Opuszczenia egoizmu, strachu, wygody czy zachłanności. Gdy zapomni się, że jest dla innych. Takie powołanie.

Czy moim marzeniem i spełnieniem jest być sługą Boga. I jeśli mam władzę daję to odczuć? Czy raczej to inni mają mnie obsługiwać i wypełniać moje pragnienia? A jak cierpię znajduję pokorę Jezusa?

50




promujemy

Promujemy

współpracujemy

Dziękujemy

współpracujemy także z...