Olimpijskie standardy miłości (6 Niedziela Zwykła)
Ostatnio dużo mówi się o prawie, na temat prawa. O jego świętości, że jest ponad wszystkim i reguluje wszystko (nawet sumienie i co można powiedzieć na kazaniu, a co nie ma być na kazaniu czy katechezie Kościoła) bądź o jego niedoskonałości, o nieświadomości tego prawa, bezduszności czy niesprawiedliwości. Bo wiele absurdów i nieżyciowych regulacji. I tu wiele przykładów ostatnio z życia. Kiedyś kto ma robić ten oscypek, jaki ma być ogórek w słoiku, jak wędzona kiełbasa czy ostatnio zabawki i radio dla świń w oborze. Dużo programów TV, kiedy ma problem zadziałać wobec człowieka z ulicy, by chronić, by nie było łez.
Bądź odwrotnie, ktoś ma na może na swoim przykładzie poczucie, że prawo jednak działa i jest jakaś ludzka sprawiedliwość. Bo prawo ma pilnować porządku ludzkiego, ładu, bezpieczeństwa i ma być dla obywatela rozumne i sprawiedliwe. Stanowione dla dobra wszystkich ludzi i takie wdrażane w życie. A ludzie, którzy je tworzą i respektują muszą mieć niezwykłą wrażliwość i poczucie sprawiedliwości serca. Ze za litera prawa kryje się człowiek, jego serce i dobro. To słynne i krytykowane przekonanie wiary: ducha nad literą, czy obok wiary: litera ponad wszystkim.
Mamy poczucie sprawiedliwości czy niesprawiedliwości? Hmm ciężkie pytanie, właśnie dlaczego…?
Bo niedoskonali ludzie piszą. Może chcą nawet dobrze. Za chwilę luka w prawie, bądź bubel i kolejny powód by prawa nie szanować. Bo piszą też dla niedoskonałych ludzi, którzy mają w sercu przekonanie: piszą, by pomóc czy utrudnić życie, bo prawo jest po co wg ludzkiego wyboru? Co się przekazuje? Jak się uczy, pokazuje, rozmawia, czyni prywatnie: prawo jest by szanować czy łamać?. Szanować, ale człowiek to co mu nie pasuje, chciałby szybko zmienić oficjalnie w prawie i nieoficjalnie zmienia, nie szanując go.
Słabym ogniwem prawa jest człowiek, jest jego serce, sumienie. Każdy ma sumienie, ale pytanie, jakie jest to sumienie? Bóg to wie i dziś o tym mówi. Bo co innego pokazywać i mówić, a co innego wypełniać. I nikt nie jest od tego wolny. Dziś to się nazywa przyzwolenie… czyli oznacza, że mamy większą wrażliwość czy słabsze sumienie?
Jest to podstawowe pytanie: w czym znaleźć siłę do przestrzegania prawa. Bożego i ludzkiego.
W miłości Boga i wewnętrznej wolności dla Niego. Bo ocena prawa… będzie interpretowana raz tak raz inaczej, ocena bliźniego…. Zawsze pozytywów szukamy czy negatywów… gdyż nasze oko i ucho… co widziało i słyszało… to się wydawało, oceniło i powiedziało, ale nasza miara i waga uczynków to jak przekonanie wielu, że kg puchu jest lżejszy od kg stali…. Puch to nasze uczynki a stal to grzechy i wady i słabości bliźniego. Ale nasze chyba ważą mniej? myślimy…błędnie!
Boże prawo to dekalog. Ale w nim kryje się Miłość Boga. Miłość to jedyne prawo Boga. Sprecyzowane, co znaczy kochać, propozycja w wolności, choć przekonanie, że tylko nakaz i zakaz. Bo Bóg kocha każdego człowieka. Zna sens jego istnienia, powołanie jego natury, cel jego pielgrzymowania. I kocha a więc Go chroni swoim prawem, nauką, zasadami, regułami wyrytymi w sercu przed egoizmem innego człowieka, nawet człowieka przed sobą samym. Właśnie na drogach tej wolności, pojmowanej jako…. no właśnie: kładę przed tobą życie i śmierć, ogień i wodę. I nie nakazuję nikomu być bezbożnym.
Zapewne towarzyszy nam myśl: gdzie kończy się miłość zaczyna się bezduszne prawo i ucieka się tylko do niego… gdzie pada miłość, zaczyna się litera i…….nie da się postawić granicy, stąd dotąd tej sztucznej jak w prawie, gdyż serce i wezwanie Ewangelii powoduje, że interpretacja zawsze będzie niedoskonała do miary ludzkiej miłości i niesprawiedliwa wobec ludzkiej krzywdy.
Prawem próbuje się dziś opasać praktycznie każdą dziedzinę człowieka. Nawet jego słowo w pracy czy internecie. Gest na ulicy. A czego nie ma to znaczy wolno… ale w miłości, z miłością, w sumieniu….
Znamy prawo?
W myśl art. 943 kodeksu pracy mobbing oznacza działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko niemu, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu go, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników.
Działa to? Dziś w Ewangelii o mobbingu w życiu chrześcijańskim. O czystych, dobrych relacjach w życiu.
My chrześcijanie: gniewamy się, izolujemy, poniżamy, oceniamy… pożądliwie oceniamy i wartościujemy posługując się i wykorzystując egoistycznie ludzką naturę, mówimy ty bezbożniku… ty głupku… dom, praca, ulica…. przysięgamy wobec plotek domysłów, komentujemy, wszystko wiemy, widzimy (to papież Franciszek mówił właśnie o plotce, że zabija) jak się z tym czujemy… czy czujemy, że odpowiadamy przed Bogiem również za to? Że to kogoś boli? Że mimo, że nie mamy grzechów, mamy i to one w oczach Bożych są takie ciężkie? Ważą sporo.
Gdyby działała miłość?… Ewangelia… wszystko zależy od nas…. Od tego czy potrafimy kochać… tzn. choćby dobrze mówić, patrzeć, myśleć.
Jaki duch panuje w moim sercu? Bo od serca i w sercu się wszystko zaczyna…. a że czas olimpiady, to pamiętajmy, że w miłości mamy być olimpijczykami, i że zwycięstwo zależy od ułamków sekundy, drobnostki a zatem i każdego tym bardziej naszego słowa! Jezus stawia nam dzisiaj wyśrubowane zadanie i zasady!