Wierzę czy obraziłem się (4 Niedziela Zwykła)

Jeden z kaznodziejów w kraju afrykańskim zaczął kazanie tak: Wasza niewiara, bracia i siostry, zakrawa już na skandal. Zebraliśmy się tutaj, aby błagać Boga o deszcz po tak długim okresie suszy. I co widzę? Ani jeden z was nie odważył się przynieść z sobą parasola! Bo dziś w Roku Wiary słowo Ewangelii tak pozytywnie i miło nas katolików pyta: czy wierzymy Jezusowi? Że ma rację, czyli znamy i przyjmujemy za wartość i normę (Pismo Święte) Ewangelię oraz jej wyjaśnienie (gdy nie rozumiemy albo odbieramy po swojemu) poprzez Nauczycielski Urząd Kościoła zawarty w Katechizmie Kościoła Katolickiego, w encyklikach papieskich, w dokumentach kościelnych, w nauczaniu Kościoła. To wiara Ludzi Afryki mogłaby nas często Ludzi Europy zawstydzić. Bo bardzo szybko i łatwo ktoś z nas może powiedzieć wierzę, jestem chrześcijaninem, katolikiem, ale nie jestem za tym czy tamtego nie uznaję i się nie zgadzam. Z nauczaniem, głosem Kościoła. Narażę się: to jest błąd. Bo inni potrafią to docenić i w to wierzyć: nawracają się – widzą w tym wszystkim Boży zmysł i pełnię prawdy (ale jest cicho na ten temat) i oddają bądź ryzykują życie: Żydzi, muzułmanie, buddyści, ludzie w Chinach, Afryce (tak Kościół przeżywa rozkwit) i za te wartości cierpią a my standardowo (w katolickim kraju – w Europie wygodnie) wiemy swoje. Zaprawdę, powiadam wam: żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Jakoś tak jest. To sami katolicy jako niby większość mają zawsze problem z umiejscowieniem w przestrzeni społecznej i życiowej z Kościołem,  księżmi, religią, nauczaniem, zwłaszcza jak określa się jakiś kraj katolickim krajem. A mogłoby być tak pięknie: miłość cierpliwa jest, łaskawa, nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie dopuszcza się bezwstydu, nie pamięta złego, nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą… nigdy nie ustaje. Czy świat (kraj) nie byłby piękny?, wiadomo, trochę utopia, bo wiara też żywa i działająca jest w masie ludzi widzących siebie nikła jak na liczby deklarujących i statystyki. Żydzi czekali na Mesjasza i przyszedł, ale religijność stała się czystą teorią a czy Bóg może być Kimś, w Kimś i z Kimś, kto jest tylko synem Józefa? cieśli? Czyli wiadomo, nie pasuje… wyobrażenia były inne. Ach te ludzkie wybiórcze rachuby, Kiedyś przeczytałem: nie chcesz wierzyć, szukasz sposobu na nie – po prostu nie wierzysz. Sam Jezus wie, jak działa ten mechanizm w człowieku: Lekarzu, ulecz samego siebie! Czy może być dziś w Kościele Bóg i miłość i dobroć i wartość (są jeszcze tacy całe szczęście, że widzą, bo wierzą i kochają), skoro wszyscy wiedzą i znają jak jest, co się dzieje, co robią? Bo tak się mówi i pisze o Kościele, księżach, ale i samym chrześcijaństwie, zwłaszcza promuje negatywne i tylko negatywne sytuacje, jakby dobrych nie było (mało świadków dających odważnie takie świadectwo), a może po latach ufności, że liczy się tylko prawda, trzeba po latach zapomnienia wrócić do słowa: propaganda – Bo jacy ci ludzie kościoła są: wg opinii, komentarzy, wartościowania, zaufania społecznego. Lekarzu, ulecz samego siebie! Jak mówisz, jak mam żyć, a może jak się wtrącasz w moje życie – to zobacz siebie. Ale przez tą ludzką zasłonę (materię) przez to widzenie jak w zwierciadle niejasno ciężko dostrzec i uszanować, że jest w tym wszystkim Bóg. Znamy to, bolesnie: Obraziłem się, sami nie są lepsi, sami tak robią. Co mówi dziś chrześcijańska, katolicka społeczność głosem… mediów, opinii, sondaży, komentarzy, co słucha?  Jak dzisiaj myślenie i wartościowanie katolickie staje się jakąś zbyteczną sferą, którą trzeba zakopać, zniszczyć, ale delikatnie i jest populistycznie alergicznym tematem do bicia piany i jakoś tak wyszło, że stała się punktem nieatrakcyjności w społecznym życiu. Może z winy ludzkiej, każdego członka Kościoła, staje się wrogiem właściwego wartościowania i wolnego myślenia dla dobra człowieka nawet a może zwłaszcza wśród swoich. Publicznie o wierze wypada? Mówić i nie stracić dobrego imienia? W katolickim ponoć świecie: narażę się, ale nie wam chyba: tylko wśród swoich może być prorok tak lekceważony: dziś są czasy burzenia autorytetów zwłaszcza religijnych (bo zastępują ich kreowani luzem inni – wpatrzeni w siebie), obwalania norm i prawd wynikających z prawa naturalnego i Bożego, a kto broni zasad, mimo haseł tolerancji jest niszczony i wyzywany (w drugą stronę zrozumienie nie działa!!!), mamy czasy profanowania sacrum (i pochwalania, niemego przyzwolenia) a gloryfikowania profanum (może już jakaś nowa religia, czasy zmienności są przecież), próby zakrzyczenia chrześcijan i chrześcijańskiego punktu widzenia, ośmieszenia, wmawiania nieprawdy, mówi się dziś o mitologizacji życia, tworzenia haseł uznających za prawdę to co oderwane jest od prawdy a ludzie łykają to jak lekarstwo. W życiu naukowym, kiedy odnosi się ono do norm społecznych i naturalnych mówi się o oczekiwanych wynikach badań na siłę potwierdzających nowe tezy, o głosowanych deklaracjach a przemilczane bądź robione są naciski na tych, którym wyszło jednak – bo tak jak Bóg przykazał jest – inaczej. A Żydzi też czekali na Mesjasza, ale nie takiego. Nie uwierzyli w Jezusa i nie uwierzyli Jezusowi – za mało było słuchania Boga za dużo ludzkiego mitu i widzenia siebie. Nie spełnił on oczekiwań zgromadzenia. Miało być inaczej z tym mesjaszem. Jeszcze jak mówił miło, pasowało. Nie widzą jednak dalej i głębiej w Jezusie proroka, ani tym bardziej Mesjasza. Lekceważą Go i nie chcą uznać nie tylko Jego roli, ale i Jego nauczania. Oczekują od Niego tylko spektakularnych cudów. A usłyszana prawda, stała się powodem, że ten pobożny tłum gotowy był zabić. Szybko zmienił front. Bo się obraził.  A jak to jest z nami? Czy aby nie traktujemy Jezusa w ten sam sposób? Jesteśmy przekonani, że Go znamy, że nic nas z Jego strony nie zaskoczy. Nie oczekujemy od Niego pouczeń i przypominania nam przykazań, nie przyjmujemy Jego nauczania i oczekujemy tylko na spektakularne cuda i namacalną pomoc. Wiara czym jest? Jezus kim jest?  Bo jak nie będzie mi w życiu miło i po mojemu w tej wierzę, to się obrażę. Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. I jak dzieci jesteśmy, nie ważne ile mamy lat 5 czy 100, ludzie najczęściej robią wiele zła, gdy się obrażają. Zwłaszcza ci swoi. Często ci, którzy byli w Kościele (nawet blisko) i się obrazili. Bo coś nie pasowało. Nie chcieli uszanować. Bądź się zgorszyli. Bądź nie rozumieli. Bądź szukali siebie. Ale jest to coś co się dzieje i jest na czasie. I jest gloryfikowane! Tupnę nogą, jak dziecko, nie pasuje mi, bo nie i się obraziłem, inaczej to widziałem a starsze często potrafi się obrazić nie na miłość, ale przez słabość rodziców. Ale nie jest to myślenie Chrystusowe! Od lat Jezus i Kościół wydaje nam się swojakiem (masówka katolicka: chrzest, komunie, bierzmowania, kolęda, msza etc) i jesteśmy oburzeni, że ośmiela się od nas wymagać, że przypomina nam o naszych obowiązkach, że stawia moralne wymagania, skoro historia mówi, że Kościół był taki (w wymiarze ludzkim) ludzie mówią, że księża są słabi (szybko świat mediów punktuje, choć niektórzy powinni się bardziej postarać i sami kochać zasady) a upadki czyjeś mówią, że nie warto wierzyć: wierzyć w księdza, Kościół. To słaba wiara, żadna wiara, jak tych w synagodze, ale trzeba to zrozumieć że ciężko uwierzyć tak z marszu, bo ktoś powiedział, gdy standardy nie działają. Lekarzu, ulecz samego siebie! Tak to prawda! Jest wiele słabości. I trzeba je leczyć duchowo, czyli sie nawracać!b Czasem standardy życia, postępowania, wyborów powinny być u niektórych wyższe. Ale nie ksiądz jest w centrum a Jezus, choć niejeden ksiądz tak jak ta ludzka natura Jezusa nie pozwala widzieć Boga. Doświadczyć potęgi ducha i piękna Kościoła.  Ale jak my? Czy nie swoiliśmy się z Nim tak dalece, z tą mocą i świętością, że nie traktujemy poważnie ani Jego (sakramentalnej obecności), ani Jego nauki (że Bóg tak mówi, i tak powinno być). Dziś się wszystko rozmydla i neutralizuje w imię wmawianego postępu i nowoczesności (wolności, tolernacji), że wszystko dla ludzi a Jezus nie chce dobra człowieka?. A nawet poza obojętnością, ośmieszaniem – wzbudza bunt i agresję:  Przewodniczący Watykańskiej Kongregacji Wiary abp Gerhard Mueller mówi w ostatniej wypowiedzi o dyskredytacji w Europie i Ameryce Płn Kościoła katolickiego, bo nie podoba się, że mówi inaczej niż ma się podobać urobionym mentalnie tłumom, a przy tym jest słaby i punktuje się złe sytuacje, które w nim mają miejsce jako jednostronne i krzywdzące, więc scena z dzisiejszej Ewangelii, by wyrzucić go z miasta, z życia, sumień, miejsc, praw (z konstytucji, ściany, szkoły, mediów, myśli, dialogu społecznego, prawa) jakoś się małymi krokami dokonuje, a dziś przecież poprawnie politycznie jest częściej …. właściwie opłaca się dziś wierzyć Bogu? Albo jak wierzyć w czasach promocji niewiary. Może Ty (…) przepasz swoje biodra, wstań i mów wszystko, co ci rozkażę. Trudne, bo ma być fajnie… lekko, modnie, przyjemnie, ale to dziś zadanie dla wszystkich, bo od nas tego kościelnego tłumu wiele zależy co mówią i jak widzą, co wydaje się ważne i jaka jest racja i prawda, również ta Boża, że wierzę więc szanuję zasadę, normę. Może powoli czas na: bycie mężem (w wierze), bo wyzbyłem się tego, co dziecięce, ale Nie lękaj się ich, bym cię czasem nie napełnił lękiem przed nimi. I może za mało nas słyszą? Wszędzie! Rok wiary, to zadanie nas wszystkich. Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię [zwyciężyć], gdyż Ja jestem z tobą. Szkoda, chcę żeby było miło, ale dziś potrzebna jest właśnie wiara: odważna, dojrzała  i miłość ico wszystko przetrzyma! Miejmy coraz częściej dziś tę świadomość, że taka scena z synagogi, rozgrywa się z moim udziałem. I musimy się opowiedzieć nawet w katolickim tłumie za sobą albo za Jezusem. Bo on chce być naszym Panem i naszą Miłością. I domaga się silnej wiary w siebie w swoim Kościele.




promujemy

Promujemy

współpracujemy

Dziękujemy

współpracujemy także z...