Nawracajcie się i wierzcie (3 Niedziela Zwykła)
Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię. Nie mamy z czego się nawracać i przecież wierzymy. Więc o co chodzi? I tu powinien być koniec. Ale spróbujmy. Wydawać by się mogło, że dziś znowu o powołaniu. Jak to się dzieje? O powołanych: co mają robić? A nawet co mieć? Ale też można dodać, my i tak mamy swoją rację i przekonanie. Po co i do czego jest ksiądz: dziś możemy powiedzieć: do łowienia ludzi dla Boga. Poprzez dar nawoływania do poprawy i pokuty. Ale dziś to trudne zadanie: nawoływać do nawrócenia: kiedy ludzie nie mają grzechów, grzeszą tylko księża i mamy tylko małe grzeszki. Żyjemy w czasach kiedy ludzie nie żyją prawdą ale sensacją. A jeśli już nawracają to innych. Dla siebie są OK. No właśnie jak dziś powiedzieć prawdę? Dzisiaj jak człowiek mówi prawdę to ludzie odwracają się od niego. Przyjaciele, krewni, znajomi, puchną. Dziś króluje kurtuazja, poprawność polityczna, Pijar. Kiedyś nazywało się to faryzeizm. Zamiast odsunąć zło, dziś ludzie oswajają zło, przyzwyczajają się do niego i uważają za dobro. Bo dobre staje się to co pasuje, jest miłe, łatwe, przyjemne. Zaburzona wydaje się często Ewangelicznie hierarchia wartości. I te dziwne 2 czytanie: W czasach kredytów i lessingów zapomina się: Co jest tylko środkiem do dobra a co celem szczęścia: czyli podstawowe mieć nad być. To nie problem lekkomyślności ale roztropności i dystansu. Nie nieposiadania. Ale nie uzależnienia się od tego i zniewolenia. Nie człowiek lekkoduch i Piotruś Pan ale mądrość życia. Dziś jest Poplątanie. Świat uważa inaczej. Co mamy mieć a co użytkować. Przedmiotem staje się człowiek a podmiotem rzeczy. Być to dziś za mało – też przeżywa kryzys – trzeba mieć i dlatego…. Jeśli Żal stracić coś teraz na ziemi – ten lęk i słowo kryzys; żal zostawić kiedyś ziemię – dramat przemijania i śmierci – też lęk; żal zrezygnować z subiektywnego dobra – mniejsze zło – lęk przed nawróceniem i religią. Pytanie co jest najważniejsze w moim życiu bez czego nie wyobrażam sobie tego życia? Nawracajcie się i wierzcie. Zaraz my tu jesteśmy nie mamy z czego poprawiać ale tamci mówią też nie mają z czego. No właśnie: To skąd tyle zła? Aha Pan Bóg jest winny… to już znamy. I ksiądz. To o powołaniu. Pokaż swoją twarz… jesteś uśmiechnięty. Jest taka piosenka: Każdy święty chodzi uśmiechnięty! Czy jesteśmy zadowoleni? Każda nawrócona jest zadowolona. Ludzie się śmieją, ale czy tu uśmiechają? To też sprawdzian serca. Tam się śmieją, tu często tracą radość. Coś przeszkadza? No tak. Ma być krótko. Ale długie kazanie to nie grzech. Pytanie: Czy nie ma czego innego w kościele do poprawy? Tzn? w moim sercu do nawrócenia? By za chwilą nas nie zabrakło… bo …..