Będzie dobrze! Tam na pewno będzie dobrze! (VI Niedziela Z...

Tyle słów – Ale Jak Zmartwychwstanie miłe słowo, Gdy je wypowiadasz w sercu rozkwita szczęście i jakbym muzyką był przesiąknięty. Słysząc je – niczym w altance mogę przy nich wypoczywać wśród bystrych wodospadów zażywać kąpieli orzeźwiających. Dobre słowo – jak róża bez kolców, jak noc wolności jak klejnot na szyi, jak czarodziejska laska, jak ster u statku. Tyle słów na świecie, a tak mało wyrażane dobro i otucha. Dlaczego są one tak ciche?! Dlaczego są one tak niemodne. Niemrawe! Nieruchliwe! To wiersz o dobrym słowie.  Takie dobre słowo – wiele dobrych słów, dobrą wieść – nowinę zaczyna głosić Jezus Chrystus. Rozpoczynając ewangelię kieruje do słuchaczy tzw. błogosławieństwa. Jedni uważają je za swoisty manifest ewangeliczny, plan, streszczenie nauki: idziemy przez ziemię ku niebu, ku prawdziwemu szczęściu, którego nie jest w stanie nic na ziemi zastąpić ani dać. Dlatego serce człowieka nie może tylko zatrzymać się na sprawach tego świata i tylko w nich pokładać ufność, ale ma patrzeć na wszystko z perspektywą nieba.  Jezus wychodzi ku ludziom, by głosić dobrą nowinę. Z seminarium pamiętam fragment wykładów, kiedy profesor prosił, byśmy się zastanowili, kto mógł słuchać nauczania Jezusa? Kogo one obchodziło? Kto miał na to słuchanie czas? Kto wyszedł ku Jezusowi? Zapewne jak i dziś szczęśliwi się bawili i korzystali maksymalnie z życia, syci i spełnieni odpoczywali i marzyli co dalej, bogaci doglądali majątku, pomnażali je czy wydawali pieniądze, sławni dalej się uważali za pępek świata i uwagę skupiali na sobie. Dziś jeszcze młodzi czy zdrowi uprawiają sporty: sporty, biegi rowerek, basen, mający pracę pracują całymi dniami i ciągle tłumaczą się Bogu czy księdzu, że nie mają czasu, bo ciągle brakuje. A kto chciał posłuchać? Poza tymi, którzy mają wiarę i miłość? Szukają prawdy i Bożego słowa. Często ci, którym się nie udało, zawiedli się na życiu, są zranieni, zagubieni duchowo, jakoś przegrani, ci którym los nie sprzyjał. Usłyszeć chcieli Jezusa bo chwycili się ostatniej nadziei. I oni mieli czas, nie mieli nic do stracenia. Zresztą, gdzie mogli się podziać. I słyszą o sobie, że są błogosławieni. Bo ubodzy, bo smutni, bo prześladowani, wykorzystywani. Jezus mówi, że to nie koniec. Że będzie lepiej, jeśli nie tu, to w niebie na pewno. Jezus wlał w ich serce nadzieję. Że będzie tu lepiej jak ludzie się zmienią, a tam w niebie na pewno będzie lepiej. Poczują szczęście, radość, sprawiedliwość i spełnienie. Nie będzie chorób, nieszczęść, przykrości, a będzie sprawiedliwość i radość. Otrzymają nagrodę za cierpienie na ziemi. Jak się człowiek rozejrzy, to dziś często mówi się że Kościół to wspólnota ludzi starszych, zagubionych, chorych, bez pracy, załamanych, przestraszonych. Coś w tym jest, bo człowiek często odnajduje potrzebę Boga w chwili kiedy doświadcza bezradości, pustki, choroby, nieszczęścia i załamania. Wielu i dziś w kościele ludzi którzy ufają zawsze, ale też wielu wymagających wsparcia i nadziei. Bo ci co mają się dobrze o Bogu nie chcą słyszeć i nic nie potrzebują jak wiele mają! Uważają, że wszystko to ich zasługa i nie zawdzięczają sukcesu nikomu. I przed tym Jezus przestrzega, dla takich pada słowo: Biada! Ale Jezus kieruje te dobre słowo w kontekście przemijalności. Zauważa, że nie wejdą ci, co myślą, że tu jest bogactwo, radość i szczęście. Nie wejdą nie dlatego, że się śmieją, coś mają i są syci: jak my, ale dlatego, że nie widzą, czegoś dalej. Jezus mówi: błogosławieni ubodzy, smutni…. Nie dlatego, że Jezus popiera nieporadność życiową, zabrania korzystania z życia czy tylko ubogi czy smutny jest najlepszy dla Boga. Posiadanie staje się niestosownością. Bo taka myśl pokutuje: choć patrzymy najczęściej z „troską zbawienia” o innych, ale nie zawsze my pragniemy i chcemy takimi błogosławionymi być. Stąd I czytanie: przeklęty mąż pokładający nadzieję w człowieku, w ciele pokłada ufność, a w drugim czytaniu: mało chrześcijańscy są ci, co żyją bez nadziei zmartwychwstania, a Jezusa potrzebują jedynie tu na ziemi i dla spraw ziemskich. Tylko czy dziś człowiek chce czekać i wierzy ze tam będzie lepiej? Co z tego że tam nagroda, liczy się tu i teraz! Wiec bardziej zasmuca brak pracy niż łaski uświęcającej. Brak pieniędzy niż sakramentów i modlitwy. Raduje grzech a zasmuca i burzy nauka Jezusa. I dlatego te biada dotyczy o wielu więcej niż się komuś wydaje, bo każdy czuje się jakoś zawsze tym biednym (bo inni mają więcej), smutnym (bo zawsze jakieś przeszkody czy trudności), głodnym (ciągle czegoś brakuje i chce się czegoś nowego) i prześladowanym (bo zawsze znajdzie się ktoś nam przeciwny), ale wcale to nie oznacza, że jestem błogosławiony. Tu na ziemi nie zawsze będzie dobrze, ale tam w niebie czeka nagroda. To motywowało kiedyś ludzi, żeby być lepszym wrażliwszym, sumiennym, pomocnym, bo tam czeka nagroda. Uczyło wytrwałości, walki, nadziei, cierpliwości, poświęcenia, bo jest o co walczyć, na co czekać, być cierpliwym. Dzisiaj ta mentalność upada. Niestety. Ma się opłacać tu i teraz. Czy ja jeszcze czynię coś dla samej nagrody wiecznej? I jak Jezus czy potrafię wlać nadzieję? To bardzo ważne słowo. Daje poczucie szczęścia! Dobre słowo leczy duszę. Dobre słowa są potrzebne. Dziękuję za dobre słowo, które każdego dnia przemycasz między wierszami. Słowa Twoje są jak kwiaty, czuć je nawet gdy ukryją się przed wzrokiem. Twoje pachną dobrocią jeszcze długo po wręczeniu. Przywiązawszy nadzieją, składam je w bukiet, by wręczyć Ci w podziękowaniu. W życiu wiarą, nie ubóstwo lecz miłość jest najważniejsza. I to jest dobra nowina! Dla nas! Trudno jednak za wiele mieć, kiedy tylu braci cierpi niedostatek. I tak jest, że życiu wielu ludzi mówi nam, gdy smutno, słabo i ciężko: Będzie dobrze! A więc dziś mówię ja: Będzie dobrze! Jeśli nie tu, to tam w niebie, tam będzie dobrze! na pewno będzie dobrze! Wierzysz w to?




promujemy

Promujemy

współpracujemy

Dziękujemy

współpracujemy także z...