Kij w morowisko, czyli o PR w kościele (IV Niedziela Zwykł...
Trwa jeszcze kolęda. Na jednej z nich usłyszałem takie słowa: Ksiądz mówi szczere kazania, część ludzi sobie to ceni i je lubi a część nie lubi i księdza się boi. Czyli myślę, że nie lubi. Ale dlatego, proszę księdza, że są ostre, tzn. mówią prawdę, jak jest, ale ta szczerość boli. Trochę się zasmuciłem, że ani polityczne, ani człowiek nie krzyczy, ani imienne nie wyzywa, ostre też się nie wydają, człowiek chce wytłumaczyć tylko Ewangelię jak jest, Boże zasady, a tu takie kwiatki. Jest taka myśl: pokusa szatańska, jak widać: oby się nie narazić i dać się lubić za wszelką cenę. Zresztą dziś taki styl preferuje świat. To tzw. , czyli „Pijar” – poprawnie piar – sztuka dobrego wizerunku – co oznacza: zrobić wszystko, by dać się zapamiętać za wszelką cenę jak najlepiej. Niech dobrze mówią, piszą, myślą, bo przyjdą, wrócą, wezmą, skorzystają, czy kupią. Piar dziwne słowo: oznaczające tworzenie o kimś lub o czymś dobrego wizerunku, wyrazu, ma się podobać, ma się dać lubić, udobruchać ludzi za wszelką cenę, mówić co chcą usłyszeć, nawet jak to jest bez sensu. A my się dziwimy: tak ładnie wygląda i ładnie mówi, a nic się nie dzieje choć obiecał. Wizerunek firmy, polityka, urzędu, organizacji, dziś sztab ludzi pracuje na to, by ktoś okazał się przekonujący, zjednał tłumy, przyciągnął wyborców, sprowadził klientów. I Jezus, który jak widać nie za bardzo skorzystał z takiej sztuki „uwodzenia lubieniem” za wszelką cenę tłumów. Za cenę prawdy i prawdziwej miłości. Bo stanął w prawdzie. Z prawdą i miłością przyszedł do swoich a oni Go wyrzucili. Po pierwsze stanął z prawdą, wobec której się opierali. Trudną prawdą, że przyszedł Mesjasz, którego oczekiwali. Ale tę prawdę odrzucili. Bo prawda boli, zwłaszcza gdy przyjmuje się ją bez wiary i miłości. Tak to jest, że prawdę umieją przyjąć przyjaciele. Przez prawdę obrażają się ci, co przyjaciółmi nigdy nie byli. Jezus przyszedł do swoich, ale odrzucili go przez prawdę: brak im było Bożej ufności a potem pochłonęła ich zazdrość. Nie wierzyli. Ładnie mówił. Ale Jezusowi to nie wystarczyło. Chciał by poznali prawdę, dlaczego tak zatwardziałe są ich serca i do czego to prowadzi. Ale nie uwierzyli, podważając Jego autorytet i rację. A gdy mówił dalej, w prawdzie, dlaczego tak jest, obudziła się w nich zazdrość i się Go szybko pozbyli, wyrzucając Go poza świątynię i miasto. To tak jak dziś, kiedy mówimy o upadkach autorytetów. Czy ludzie się dziś zmienili. Czy kiedyś nie grzeszyli. Metoda przeciwników prawdy się nie zmieniła. Jak w Ewangeli: sto pytań: skąd, dlaczego, po co, z kim, co ma, gdzie idzie, co je i ogląda. I zapewne dlatego tak jest, że ciągle człowiek upiera się przy swoim, szukja racji dla siebie, czy ogląda się tylko tę złą stronę człowieka, grzeszną, słabą, będącą w miejszości, podejrzewając zawsze najgorsze, jakby w ogóle nie istniała w człowieku dobroć, mądrość i prawda. Jakby nigdy nie miał on racji. Grzeszny jest każdy, ale dzisiaj wykorzystuje się wiedzę, tzw. Czarny Piar do zwyciężania przeciwników politycznych, czy oponentów światopoglądowych. Promuje informacje, które zasieją nieufność. A często taka postawa podyktowana jest również zazdrością, czy chęcią przejęcia „rządu dusz”. Wynika z zawiści i chęci podbudowania wartości siebie czyimś, nawet „wymyślonymi” czy wmówionymi słabościami. I dziwimy się, że jest jak jest. Bóg nas zna dobrze, lepiej niż my sami siebie rozumiemy, czy mu się chcemy przedstawić. Ale tylko z Bogiem ja sam mogę tę prawdę odnaleźć w sobie. Prawda jest po to, by iść drogą do Boga. Prawda ubrana jest w szatę miłości, bo sama, „naga” może być przerażająca, nie do udźwignięcia i nie budująca dobra, lecz pchająca dalej w stronę zła czy zło prowokująca. Prawda idzie w parze z miłością, aby miłość pozwoliła prawdę przyjąć i w niej trwać. Ale czy zawsze w naszym życiu potrafię przyjąć i żyć prawdą. Bo swoi wyrzucili Jezusa. Ze świątyni. I to jest paradoks. Miało być ładnie i było, ale okazało się, że do momentu gdy dotarło do serca i bolało, wiec się nie spodobało. Jakim słuchaczem słowa Bożego więc jestem. Przychodzę po prawdę? Może i u nas dla świętego spokoju i wygody może się okazać, że zostanie wyproszony Chrystus? Z myśli, z serca, ze świata ducha. Jezus jest znakiem sprzeciwu. A uczeń nie jest nigdy nad Mistrza! I może paść nie raz słowo: lubię – nie lubię. Podoba się lub nie. Ale to jak widać dla Boga nie jest ważne. Nie jesteśmy od podobania się czy nie. Bo gdyby głosiciel chciał się przypodobać słuchaczom rozmydliłby Ewangelię. Niech mowa wasza będzie TAK TAK, NIE NIE. A przecież my też jesteśmy w świątyni i przychodzimy tu po prawdę. Czy umiem ją przyjąć i zmienić siebie a nie próbować zmienić prawdę, bo siebie nie chcę i nie umiem?