Zdrowa konkurencja i niezdrowa zazdrość (25 Niedziela Zwyk...
Każdego poranka bogaty i wszechpotężny król odbierał hołdy swoich poddanych. W swoim życiu zdobył już wszystko to, co można było zdobyć i zaczął się trochę nudzić.
Pośród różnych poddanych zjawiających się codziennie na dworze, każdego dnia pojawiał się również punktualnie pewien cichy żebrak. Przynosił on królowi jabłko, a potem oddalał się równie cicho jak wchodził. Król, który przyzwyczajony był do otrzymywania wspaniałych darów,
przyjmował dar z odrobiną ironii i pobłażania, a gdy tylko żebrak się odwracał, drwił sobie z niego, a wraz z nim cały dwór. Jednak żebrak tym się nie zrażał.
Powracał każdego dnia, by przekazać królewskim dłoniom kolejny dar. Król przyjmował go rutynowo i odkładał jabłko natychmiast do przygotowanego na tę okazję koszyka znajdującego się blisko tronu. Były w nim wszystkie jabłka cierpliwie i pokornie przekazywane przez żebraka. Kosz był już prawie całkiem pełen.
Pewnego dnia ulubiona królewska małpa wzięła jedno jabłko i ugryzła je, po czym plując nim, rzuciła pod nogi króla. Monarcha oniemiał z wrażenia, gdy dostrzegł wewnątrz jabłka migocącą perłę. Rozkazał natychmiast, aby otworzono wszystkie owoce z koszyka. W każdym z nich, znajdowała się taka sama perła.
Zdumiony król kazał zaraz przywołać do siebie żebraka i zaczął go przepytywać.
„Przynosiłem ci te dary, panie – odpowiedział człowiek – abyś mógł zrozumieć,
że życie obdarza cię każdego dnia niezwykłym prezentem,
którego ty nawet nie dostrzegasz i wyrzucasz do kosza.
Wszystko dlatego, że jesteś otoczony nadmierną ilością bogactw.
Najpiękniejszym ze wszystkich darów jest każdy rozpoczynający się dzień.
My też nie zawsze umiemy się cieszyć z tego co mamy. Nie zawsze potrafimy docenić to kim jesteśmy. I co mamy. Nierzadko porównujemy się z naszymi bliźnimi i wielokrotnie czujemy się niesprawiedliwie potraktowani przez los. Zawsze znajdzie się ten kto ma lepiej i ten kto ma więcej. I zawsze rzuci się w oczy takie coś, co my chcielibyśmy mieć. I co na pewno uczyniłoby nas szczęśliwymi w życiu. Ale jakoś ciekawie, my zawsze chcemy równać w górę a nie patrzymy na tych co może na nas patrzą z zazdrością, że mamy więcej od nich. Różne są pragnienia ludzkich serc. Mniej lub bardziej szczytne pobudki. Ale częściej to co ludzkie uaktywnia się i wpływa na ludzkie działania i sytuacje. Apostołowie też okazali się tylko ludźmi. Gdy Jezus mówił im o krzyżu i swojej męce oni posprzeczali się między sobą kto z nich jest największy? Znamy to: Idea i ludzkie wykonanie. Dobre dzieło i ludzka interesowność i słabość. Po prostu Życie: choć nie tak powinno być! sprzeczają się i nie rozmawiają ze sobą dzieci, rodzice, przyjaciele, bliscy. Zawsze ilekroć jest problem, kto jest ważniejszy, kto ma rację, kto ma mniej czy więcej, chociażby racji, gdy pobudzi się pychę, zazdrość i egoizm. W gonitwie do władzy, zaszczytów, znaczenia, pieniędzy, też się ludzie potrafią popstrykać i nie rozmawiać. I nie dziwmy się, że ktoś jest taki płytki w pobudkach i nieustępliwy w działaniu, skoro Apostołowie ciągle blisko a sprawy Jezusa widzieli po ludzku, jako realizację ambicji czy kariery. A Jezus wskazał na siebie, odwołał się do ufności i niewinności dziecka, jego czystego i idealistycznego serca. Zazdrość, zawiść, spory, kłótnie, wojny to rzeczywistość ludzka. Skąd się bierze? Mówi Pismo: z ludzkich żądz walczących w członkach. Ale do tego nikt się nie przyzna. Bo nie miłość i dobro kieruje nami ale ludzkie żądze i płytkie cielesne pobudki: złe i samolubne. Bo gdyby postępowanie było mądrością czystą, dalej, skłonna do zgody, ustępliwa, posłuszna, pełna miłosierdzia i dobrych owoców, wolna od względów ludzkich i obłudy żyłoby się łatwiej i spokojniej i piękniej. Jezus stawia dziecko. Pokazuje że pierwszeństwo i bycie jak najlepszym ma dotyczyć miłości i dobroci. Jezus mówi wyraźnie że tzw. konkurencja przeradzająca się w tzw. wyścig szczurów to rozwiązanie które prowadzi do zagłady człowieka i społeczeństw. Że przestajemy widzieć sprawy Boże i bliźnich kiedy staje na srodze nasza ambicja, nasze pragnienia i nasze żądze. I zamiast bliźnim człowiek człowiekowi wilkiem. Dzisiejszy świat to świat konkurencji. Ona jest potrzebna i owocna kiedy dopinguje ludzi do zdrowego i twórczego działania. Konkurencja i na rynku i w sporcie. Ale musi mieć granice, by człowiek się nie zatracił i nie podeptał bliźniego. Dziś mówimy już dzieciom, ze jak chcą coś osiągnąć musza się uczyć, potem walczyć o swoje. Osiągnąć, mieć, znaczyć. Ale jak mało jest motywacji, żeby być pierwszym w miłości, dobroci, ofiarności, poświęceniu, uczciwości. Pierwszym w służbie, pomocy, życzliwości. By prześcigać się w dobrym. Ale takie podejście powoduje, ze nie za bardzo będziemy pasowali do świata i jak Jezus może się okazać że na chwilę coś przegramy. Pożądacie, a nie macie, żywicie morderczą zazdrość, a nie możecie osiągnąć. Prowadzicie walki i kłótnie, a nic nie posiadacie, gdyż się nie modlicie. Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz. To jakby nasz klimat. W Polskim klimacie jest dużo słów i działań spowodowanych pożądliwością i zazdrością. Przestaje się widzieć problemy innych, człowiek staje na pozycji skrzywdzonego i oszukanego przez życie. To powoduje, ze nie w wielu momentach nie umiemy się cieszyć życiem, Szczęściem innych, stygniemy w pragnieniach, by pomóc, twardnieje serce, zamyka się dłoń i staje się coraz cięższa, nie wierzymy w moc modlitwy, bo zaraz nie spełnia się koncert życzeń. Niby troszczymy się o dobro, prawdę, kogoś ale to nasza chciwość, żądza, zawiść pozwala stawiać nam rówżne pytania i wątpliwości. Walczymy i rozpychamy się łokciami. Bo dzisiejszy świat mówi o sukcesie niestety często kosztem prawdziwego szczęścia człowieka i jego zbawienia. Dzisiejszy świat SKUTECZNIE pobudza żądzę i podsyca pragnienia. Jedni ludzie znudzeni wszystkim, bo mają wiele, inni na ssaniu by to mieć, inni przegrani przez życie i zrezygnowani. Wielu mało szczęśliwych z tego, że są i to co jest i tak jest wielkim skarbem.. Bo ciągle człowiek kieruje się miarą ludzką: materialną, cielesną, tu widzą szczęście i bogactwo, w tym co zewnętrzne, ale w duchu wewnątrz siebie niewielu chce być pierwszymi i naj! Człowiek ma być panem siebie. Panem ciała. Pragnień. Zachcianek. Intencji. I mieć czystą intencję służenia innym w tym kim jest i co ma. A im więcej znaczy i ma tym większe na nim spoczywają zobowiązania i obowiązki. Ale przez rozpaloną żądzę znaczenia i posiadania im więcej tym zawsze wydaje się ze jest jakby coraz mniej. Więc pytanie: Jak często zazdrość kieruje moim życiem? Jak często sobą i swoimi pragnieniami, żądaniami przesłaniamy drugiego człowieka i Boga? Czy chcemy być zawsze pierwsi: i czy jesteśmy ambitni: w wierze, w służbie dobra i miłości? I czy umiemy dziękować za to co jest?