Zobaczył – zrobił zdjęcie – i minął (15 Nie...

1355702071_by_coldseed_500Richard Gere. (ten aktor od  Pretty Woman) napisał:

Kiedy w Nowym Jorku przebrałem się za bezdomnego, nikt mnie nie poznał. Poczułem, co to znaczy być bezdomnym człowiekiem. Ludzie omijali mnie i patrzyli z niechęcią. Tylko jedna kobieta była na tyle uprzejma, żeby dać mi coś do jedzenia. To doświadczenie, którego nigdy nie zapomnę. Tak wiele razy zapominamy, jakie mamy szczęście. Niczego nie powinniśmy brać jako danego raz na zawsze. Jeżeli zaś możemy pomóc komuś w potrzebie, zróbmy to. Gdy skończyłem, przeszedłem się i dałem jedzenie i 100 dolarów każdemu bezdomnemu, jakiego zobaczyłem. Płakali, byli wdzięczni. Bądź tą zmianą, jaką chciałbyś zobaczyć w świecie – napisał.

Zobaczył i minął. Niektórzy tłumaczą, że bliżej jest oryginałowi: Zobaczywszy go, poszedł jednak dalej.

Akurat Jezus użył w swoim przykładzie ówczesnych autorytetów: osobę kapłana i lewitę i kogoś kto był pod drugiej stronie w tej drabince społecznej: samarytanina.

Taka obojętna postawa wynikała z prostego rachunku kapłana i lewity: nie mogę dotknąć się krwi, może już nie żyje, ryzyko, dotknę się go i będę rytualnie nieczysty i gdy przyjdzie na mnie kolej, może jedna w życiu przy kadzeniu ołtarza Pana i nie będę mógł tego zrobić. To samo lewita. Tłumaczył sobie zapewne mądrze: Po co mieć same kłopoty. Będę nieczysty, będą się wypytywać, będę miał na głowie świadka, skoro przechodził bo byli blisko Jerozolimy. Będą patrzeć. Po co mi to. Co z nim zrobić. Sam jeszcze oberwę, że mu pomagam, może na coś zaplanowanego nie zdążę.

Dziś o tym, co się dokonuje w naszej mentalności, że przecież prawo postawi mnie w trudnej sytuacji, a dziś widać, że trzeba więcej, nie tylko samo prawo, ale jest jeszcze miłość. Postawa miłosierdzia, posunięta do wewnętrznej wrażliwości o dobro drugiego.

Jezus przytaczany w drugim czytaniu o krzyżu umarł  też według subiektywnie wykorzystywanego prawa i lęku władzy o siebie. My mamy prawo, a według prawa powinien On umrzeć….My niestety z lęku przed kłopotem zasłaniamy się prawem. Że takie jest prawo. Ale nie tylko, mówimy: opinia, co o mnie pomyślą, nie wypada, czy inne ludzkie zasady nie pozwalają nam czegoś z wrażliwości zrobić, bo po co ci kłopoty, nie można, jak to będzie widziane, choć czujemy, że nie ma w takim myśleniu miłości tam  i trzeba było wtedy pomóc. Trzeba nam zwykłej ludzkiej wrażliwości, bo widzimy, że z lęku o siebie jest o nią trudniej jak na „katolicki kraj”. Dziś też można własną niemożność i lęki czy wyrachowanie zrzucić na prawo, na czyjąś winę, na czyjąś inność, wrogość bo przecież takie prawo. Przy okazji Samarytanin pomagający Żydowi każe nam się zapytać, czy naprawdę w naszej wrażliwości wszyscy byliby równi? I są równi? Co można by było wstawić dziś pod to słowo?…

My wróćmy do słowa znieczulica. Obojętność. Raczej zobaczyć problem i pójść dalej. Przecież widzimy czyjś problem, dramat i jednak chyba częściej w masie idziemy dalej. Tłum, ulica nas usprawiedliwia.  Będziesz miłował bliźniego swego… a kto jest moim bliźnim? Przy znieczulicy nie mamy prawa tego powiedzieć, że miłujemy bliźnich.

Bo jak tamci wtedy mówimy, przecież mam swoje plany, są od tego inni, ktoś na pewno zadzwonił już na 112, nie warto już, może będzie na mnie, mijamy chyba już za późno, na pewno nic by i tak się nie pomogło w tej sytuacji.

Gdyby była taka sytuacja, to ja bym pomógł?, Czasem gdy jest, mniejsza i trzeba pomóc, to czy i w nas nie pojawia się mnóstwo usprawiedliwień, bo głupie prawo, bo będą kłopoty, na pewno zatrzymają się inni itd. A ćwiczymy się na co dzień, w domu, w sąsiedztwie, ile takich chwil, że człek zobaczył, nie dotknął sprawy i poszedł dalej.

Tu mi się przypomina scena podawana jako tzw. news jak pielęgniarka w drodze na ślub, czy ze ślubu w białej sukni pomagała ofierze wypadku. My wiemy, jak ktoś ratował takich ludzi, że ubranie do wyrzucenia. Pojechała dalej. Ale pomogła. Reszta patrzyła.

Ale ile jest sytuacji, że zobaczył, dziś trzeba dodać zrobił zdjęcie i minął. Zobaczył – pogadał – i poszedł dalej.

Ile jest takich sytuacji w naszym życiu, kiedy wszystko wszyscy wiedzą i widzą, ale jak coś się dzieje, nikt nic nie widział…

Co rusz robione są takie akcje testujące ludzką wrażliwość i obojętność. Jak ktoś zrobi jak Samarytanin i nie minie to staje się bohaterem TV i netu. Nieraz pełni się jakiś zawód, zawodowo się czymś zajmuje, ale prywatnie, nie widzi, lepiej nie widzieć, bo kłopoty, bo się nie opłaca.

I ilu pokazuje jednak, że można jak Samarytanin, że ma serce dla innego…i cierpi przez to poruszenie serca nawet więcej niż Samarytanin. Trzeba wziąć bezradnego na swoje barki. Użyczyć siebie. Ubrudzić się i poplamić bliźnim jak mawia papież miłosierdzia. Jest to trudne jak się kalkuluje a nie kocha i idzie na całość. To jest trudne kiedy w głowie myśli, bo słabe prawo, bo będą patrzeć, gadać, pokazywać palcami, narobię sobie kłopotu, muszę poświęcić więcej czasu i często środków.

Chodzimy, podróżujemy, może my pomożemy komuś, może ktoś nam, są tacy ludzie, bo i dziś nas zadziwiają, Bóg nam stawia takich ludzi na naszej drodze, nas stawia innym, poddaje próbie miłości i naszemu bohaterstwu, a zatem nie bądźmy nieczuli. Bądźmy jak Samarytanin. Licząc, że na kilku mijających ktoś zadziwi miłosierdziem.

Dziś pytanie do nas? Który z nas okazał się ostatnio bliźnim? Nie minął jak było trzeba.




promujemy

Promujemy

współpracujemy

Dziękujemy

współpracujemy także z...