Gdzie mieszkasz? (2 Niedziela Zwykła B)

090cc3304ccb5b-645-387-0-23-725-436Dzisiaj „na start nowego” okresu zwykłego można by było poruszyć wątek powołania. Bo przez chrzest jesteśmy powołani. Pan nas powołuje. O tym było tydzień temu.

Ale na dzisiejszą niedzielę spójrzmy trochę inaczej.

Bo to też jeszcze czas kolędowy. Chodzimy po domach.  Gdybyśmy szukali motywacji z dzisiejszego słowa Bożego, to możemy wyciągnąć 2 argumenty.

Jeden żartobliwy, drugi na poważnie. Kiedy ich zaprosił: o 10, czyli naszej 16.00. Więc tak zaczynamy. Ale to skojarzenie.

Bo uczniów przekonało słowo, ale potwierdzenia szukali dalej. Chcieli zobaczyć gdzie mieszka. Bo dom nas określa. Dom nas wyraża. Dom pokazuje, jacy naprawdę jesteśmy. I nie chodzi o meble czy wyposażenie. Bo każdy człowiek ma swoje potrzeby. Ale o to coś, to tworzy przestrzeń życia i miłości, relacji, tego, co nasz wewnętrzny świat jakoś wyraża. Dom jest najintymniejszą przestrzenią mojego życia. Dopiero jak znamy dom, możemy poznać jakoś świat naszego rozmówcy. Dlatego jedni zapraszają, bo sa otwarci ze swoim światem na świat drugiego człowieka a drudzy uciekają od tematu i przestrzeni domu.

Można mówić wiele: kiedyś też dzieci nie dowierzały: W domu to ja mam słonia w karafce.

Zawsze, gdy spotykamy kogoś przynajmniej na starcie padają takie pytania: jak się nazywasz? Skąd jesteś? Gdzie mieszkasz?  My też jednym z podstawowych informacji, których uczymy się jako dzieci uczymy się na pamięć adresu zamieszkania.

Dzisiaj pytanie: gdzie mieszkasz? Gdzie jest Twój dom? To pytanie o te kilka m2 które określa moje życie. Jest pragnieniem i troską. Jak kotwica dla statku dom stanowi moje miejsce zaczepienia. Wyjścia i dojścia. Strefy bezpieczeństwa i ładowania baterii serca. Jest ważny w życiowym celu, co przeżywają dziś frankowscy, bo chcieli mieć upragniony dom jak dzieci upragniony samodzielny pokój..

Dzisiaj w słowie Bożym właściwie przejawia się też potrójnie temat domu:

W I czytaniu, że domem Pana jego przybytkiem jest świątynia w której spał Salomon.

W II czytaniu św. Paweł przypomina, że tym domem dla Pana i świątynią jest nasze ciało i wszystko, co na nie się składa.

Wreszcie w Ewangelii Jezus, który zaprasza ich do siebie. Chodźcie i zobaczcie.

W czasach, gdzie traktuje się Jezusa jako wzór świętej bezdomności i beztroski o dziś i jutro (bo Bóg tego wszystkiego nie potrzebuje), ale Jezus jako człowiek dziś zaprasza kandydatów na uczniów do swojego domu, dziś można by było powiedzieć, że Jezus jednak miał dom. Zaprasza zatem tam uczniów. Zaprasza do siebie. Otwiera się dla nich. Zapewne tu nasze myśli, że trudno być uczniem Jezusa i mieć zamknięte przez bliźnim drzwi. Sztuka gościnności i otwartości wobec coraz bardziej zamykającego się w sobie i w lęku przed bliźnim świata.

Kiedy przeżywamy kolędę to też stajemy się w sposób religijny przez wiarę czy zwyczaj gościnni dla kapłana. Otwieramy drzwi. Zapraszamy do naszego świata ten świat Boga w przestrzeni życia Kościoła. Zamknięte drzwi chrześcijan bolą, bo świadczą o tym, że TEN świat mnie nie interesuje. Boję się, nie chce, wstydzę się, nie mam specjalnie czasu, nie chcę się konfrontować. To zaproszenie jest tak ważne. Zobaczcie jak się źle czujemy nieproszeni, bądź gdy ktoś nieproszony wejdzie do naszego domu, bez naszej zgody i naruszy tę przestrzeń, jak burzy to nasz bezpieczny świat.

Może nieraz krępuję się otworzyć drzwi, unikam TEGO tematu i nie jestem gotowy ze względu na to, że jak mówi św. Paweł moje ciało za mało jest świątynią Ducha Świętego. Problem godności w Panu. Że należę do Niego. Zapominamy, że My należymy do Ciała Mistycznego Jezusa – Kościoła. To co zawsze słyszymy wskazującego kapłana jak Jana Chrzciciela: Oto Baranek Boży a mówimy tutaj: Panie, nie jestem godzien, (godna), abyś wszedł (do przybytku serca) mego, ale rzeknij słowo, a będzie zbawiona dusza moja.

My dziś też jesteśmy w świątyni Pana. W jego domu. Kościół nigdy nie jest PUSTY. To dlatego kiedyś znak krzyża jak przechodziło się koło kościoła, zdejmowało się czapkę. Po co tu jestem? Bo tu mieszka żywy Bóg w darze Eucharystii.

Co dziś dla nas? Warto wspomnieć, że parafianinem być oznacza greckie. „para-phyo” oznacza rosnąć obok czegoś, natomiast „para-oikos” oznacza sąsiada.

Pojęcie to przejął język łaciński- „paroecia” – oznaczające już parafię.

Tak więc parafia to grupa ludzi, którzy wzrastają w wierze żyjąc w swoim sąsiedztwie. Wzrastając przy Jezusie. A wzajemne odwiedziny jak naczynia nerwowe w organizmie świadczą o tej wspólnocie, że jeszcze coś czuje i działa. To dlatego mówi się w życiu Kościoła o miejscu zamieszkania a nie zameldowania.

Rośniemy w wierze? Obok domu Bożego? Wychodzimy ku Bogu jak przychodzi: Mów Panie bo sługa twój słucha? Moje ciało to nie tylko moje widzi-misię ale jest świątynią Ducha Świętego? Czy zapraszamy Boga do domu i odpowiadamy na Boże zaproszenie? Bo wtedy rośniemy. A najtrudniej dziś zrobić to co w Ewangelii. Przyprowadzić innych. Bo to słowo troska o dom i temat: być w domu domownikiem to współcześnie jest bardzo trudne wobec zabiegania, że o 16 nie jestem w domu, ale dopiero w środku pracy i spraw. Bądźmy w domu skałą dla Boga i bliskich.




promujemy

Promujemy

współpracujemy

Dziękujemy

współpracujemy także z...