Solą ziemi czy solą w oku? (5 Niedziela Zwykła)

Żył sobie pewien wdowiec, ale nie czuł się samotny. Miał bowiem trzy córki. Wszystkie kochał jednaką miłością i takiej samej od nich spodziewał się wzajemności. Tak woła do siebie któregoś dnia tę pierworodną i pyta,.
„Miłujesz ty swojego ojca, córuchno?”
„Bardzo miłuję, tatusia!”
„I jakże to miłujesz?
„Moja miłość do ciebie, ojcze, jest jak miód! Taka słodka i taka złocista!” – wyznała najstarsza.
A ty? – zwrócił się do średniej córki, która akurat stanęła w progu izby i słyszała wyznanie siostry. – Czymże ty mnie kochasz, córeczko?”
„Cukrem, tatusiu! – pospieszyła średnia z wyznaniem, nie chcąc okazać się w świadczeniu gorszą od siostry. – Samym cukrem!”
„Tak! To także bardzo słodka miłość- ojciec głaskał brodę w zadowoleniu. – Nie mniej słodka niż tamta, miodziana”. Kiedy weszła najmłodsza, również i do niej skierował rodzic to swoje, zapatrzone w siebie pytanie.
„Kochasz ty swojego ojca?”
„Bardzo kocham” – zarumieniła się ze wzruszenia.
„A do czegóż przyrównałabyś tę swoją miłość do mnie?” – przemknęło mu przez głowę, że powtórzy to, co powiedziały już starsze.
„Do soli, tatusiu! Do soli!” – wyszeptała jednym tchem. – „Jak ona niezbędna na co dzień, tak też i niezbędne to moje kochanie!”
Zamiast uradować, rozgniewała tym wyznaniem ojca. Też sobie wymyśliła porównanie! Miłość i sól!
A że za chwilę był obiad usiadł przy stole. Przygotowała obiad, ale pomna na słowa ojca, nie posoliła potrawy. Ojciec łapczywie ujął w garść łyżkę. Ledwo jednak skosztował potrawy, przerwał jedzenie, twarz pociemniała mu oburzeniem. Niesłone jedzenie podaje się ojcu? Przynieś soli!”
„Jakże to, mój ojcze? Nie smakuje ci, że bez soli? Toć nie tak dawno jeszcze, kiedy na twoje pytanie wyznałam, że miłość moja do ciebie jest jak sól, pogniewałeś się na mnie.?”
My jesteśmy solą ziemi i światłem świata. To te dwa obrazy ważne dla ludzi z czasów Jezusa. Sól nadawała smak ale i konserwowała pożywienie, światło regulowało tryb życia. My nie zawsze rozumiemy znaczenie soli i światła. Choć smaczne jedzenie jest ważne a bez prądu też ciężko sobie wyobrazić dzisiaj życie. Mówimy: Czasy są jakie są. Świat jest jaki jest, ale to od nas zależy jaki ten świat będzie wokół nas smaczny i strawny. Nie zmienimy biegu wydarzeń, ale możemy uczynić, aby życie było piękniejsze i bardziej strawne. Bo to my wpływamy na nasze sytuacje życia i to co spotyka naszych bliźnich jak w 1 czytaniu po drodze. Może wydaje się że niewiele możemy i znaczymy, ale to codzienne życie jakie jest zależy od nas. I to jaki jest dla ludzi Bóg i gdzie jest wśród ludzi zależy od nas. My jesteśmy światłem świata. My sobą pokazujemy czy jest i działa. A że jakość chrześcijańskiego życia jest jaka jest: jesteśmy nieraz mdli i niesmaczni a ta światłość świeci jak świeci ten świat chrześcijański wokół nas jest jaki jest. Ale to od  nas zależy dalszy los Kościoła, wizja chrześcijaństwa, jakość codziennego życia, my przekazujemy wiarę, zasady, zwyczaje i tradycje. Ale nie idzie o to by tylko mówić, ale pokazać sobą, że tak jest. Nie tylko mówić, że coś jest dobre, ale pokazać sobą, że tak jest. A wydaje nam się, że poprzeczka z pokolenia na pokolenie się obniża – to obniża się dlatego że my na to pozwalamy. Ten smak naszego życia nie przekonuje. Mowimy że coś jest smaczne i dobre ale okazuje się, że dzięki naszym działaniom mdłe i niestrawne. Kiedyś chrześcijanie sobą fascynowali. Swoim życiem: miłością, uczciwością, wiernością, życzliwością, hojnością? A dziś?  W chrześcijańskim świecie światłem i solą – tym co widać i gotowi są ludzie naśladować tzn. naznaczającym modę, styl czy zwyczaj czyli autorytetem życia są często ci którzy z moralnością i zasadami wiary nie mają nic wspólnego a nawet publicznie im zaprzeczają. Oni w przekazie są silniejsi od nas czy my za mało przekonywujący i wytrwali. Ale i w chrześcijańskiej rzeczywistości wiara jest taka słodka i lukrowata jak miód czy cukier: kończy się kolęda: każda miła i piękna: słodko i pobożnie, w roku procesje, hasła czy uroczystości religijne, hasła religijne na sztandarach i to pokrzepia serce, pochlebia, ale rzeczywistość i jakość chrześcijańskiego życia to zupełnie inna sfera: to nasza codzienność. Smak życia dziś się zmienia. Może dziś się jje dużo ale to nie jest zawsze  zdrowe. Człowiek Nadal jest głodny, dlatego dziś ludzie ciągle niezadowoleni i na tzw. Ssaniu. Świadectwo jest czasem słodkie jak miód czasem jak cukier ale nie jak sól. Słabo idzie przekaz, słabo idzie zachowanie zasad, choć ładnie, chociażby na kolędzie wygląda. Na nas chrześcijan może dlatego patrzą ostro i krytycznie. I nas się czepiają. Bo jak sól traci smak nadaje się tylko na wyrzucenie i podeptanie. I musimy od siebie wymagać.  My czy naszym życiem chrześcijańskim  jesteśmy solą ziemi czy solą w oku dla kogoś?




promujemy

Promujemy

współpracujemy

Dziękujemy

współpracujemy także z...